Pisząc tego one-shota (three-shota? xd) zauważyłam dwie rzeczy:
– siedzenie na tyłku wzmaga apetyt,
– mój poziom wiary we własne umiejętności plasuje się gdzieś pomiędzy „jestem beznadziejna” a „nie chce mi się”.
Obie te rzeczy wiedziałam już wcześniej, ale co tam xd Jeszcze wczoraj (29.12 w momencie pisania wstępu) byłam przekonana, że nie skończę tego tekstu na czas. Siadłam do niego tylko po to, żeby potem móc użyć wymówki typu „próbowałam ale nie wyszło”. Teraz, sześć godzin później, gdy skończyłam pisać i jedyne co mi zostało do roboty to ujednolicenie czcionki mam w głowie takie „wow”. Zbierałam się do tego ponad półtora roku i nie mogłam jednego zdania skleić, po czym przy ostatnim gwizdku siadłam i po prostu zaczęłam pisać. Nie wiem czy wyszło dobrze, jestem zbyt zdrętwiała i głodna, żeby to oceniać, ale wyszło. Pewnie za miesiąc lub dwa, gdy będę czytała to ponownie, złapię się za głowę, nie wierząc we własną głupotę (zawsze tak jest), ale teraz cieszę się tylko, że mi się udało i liczę, że wy też się cieszycie ^^. Jeżeli ktoś tu w ogóle jeszcze jest ^^”
Nie wiem czy seria będzie kontynuowana, chwilowo nie mam nic w planach, ale kto wie xD Może obudzę się za dwa lata na Walentynki albo jaki inny Dzień Świstaka, tak jak to było poprzednim razem ^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czarny pasat wjechał na ośnieżony podjazd przed domem na przedmieściach. Tylne drzwi samochodu otworzyły się z obu stron i trójka nastolatków wysiadła na zewnątrz. Anna westchnęła z ulgą. Już myślała, że nigdy nie dojadą. W dodatku musiała usiąść między bliźniakami, bo inaczej roznieśliby samochód, zanim w ogóle dotarliby do domu Hikari.
Aoi opuściła szybę i posłała Hao czujne spojrzenie.
-Pamiętaj, że macie być grzeczni.
-Jasne, mamo.
-Niech no ja tylko usłyszę potem od Nachi’ego albo Layli, że narozrabialiście, a będziesz w poważnych kłopotach.- pogroziła mu palcem jak pięciolatkowi i zaraz potem odjechali.
-Dlaczego tylko ja będę miał kłopoty, jeśli narozrabiamy?- zapytał Hao, marszcząc brwi i krzyżując ręce na klacie.- To chyba trochę niesprawiedliwe.
-Twojej mamie chyba bardziej chodziło o to, że ty będziesz miał przechlapane u swoich rodziców, a ja u swoich.- wykminił Yoh. W sumie, dlaczego Aoi miałaby grozić nie swoim dzieciom.
-Długo jeszcze będziecie tak tam stać?
Yoh i Hao obrócili się przez ramię i zobaczyli Hikari, stojącą w kapciach i przed wejściem z narzuconym na ramiona szaro-czarnym ponczo. Anna była już w środku i zdejmowała kurtkę. Szybko wpakowali się do przedsionka, a Hikari zamknęła za nimi drzwi, żeby nie wpuszczać do środka ziemnego powietrza.
Ledwo zdążyli pozdejmować wierzchnie odzienie i wejść do kuchni, a już minęli się z Laylą i Nachim, którzy w tym samym czasie wychodzili.
-Hao!- Akiko ubrana już kurtkę i resztę zimowego ekwipunku rzuciła się do kuzyna i przytuliła się do jego nóg.
Hao posłał bratu zwycięski uśmiech, a Yoh westchnął. Teraz stało się pewne, że stracił tytuł ulubionego kuzyna tuż po tym jak okazało się, że nie jest jedynym kuzynem.
-Hikari my już wychodzimy.- powiedziała Layla, zapinając swój długi jasny płaszcz.- W kuchni macie jedzenie i napoje. Możecie oglądać telewizję, grać, ogólnie róbcie co tam sobie chcecie tylko błagam, błagam, nie puszczajcie fajerwerków.- zmierzyła córkę wzrokiem.
Brunetka uśmiechnęła się najgrzeczniej jak tylko szesnastolatka potrafi i pewnie Layla uznałaby ten uśmiech za całkowicie szczery i niewinny, gdyby nie znała swojej córki tak dobrze i nie wiedziała do czego Hikari jest zdolna. No i może gdyby nie miała na nazwisko Asakura. Co prawda, w domu nie było już żadnych fajerwerków, wszystkie leżały grzecznie w bagażniku samochodu, ale mimo wszystko…
-Anno, liczę na ciebie.- zwróciła się do blondynki Layla, aż za dobrze zdając sobie sprawę, że to jedyna osoba z całego towarzystwa, której może w pełni zaufać.
-Bedą grzeczni.- obiecała Anna. Udała, że nie widzi urażonych min trójki nastolatków.
-Bawcie się dobrze.- Layla uśmiechnęła się i wyszła, trzymając za rękę Akiko, która machała do nich na pożegnanie.
Hikari odmachała siostrze, po czym chrząknęła znacząco, chcąc zwrócić na siebie uwagę ojca. Ciężko stwierdzić czy Nachi został z tyłu, bo jak zwykle się obijał, czy zrobił to z premedytacją, ale dopiero kończył zapinać kurtkę i zabierał się za buty.
-Tatku~
-Hym?
Zamiast odpowiedzieć Hikari posłała mu słynne już proszące asakurowe spojrzenie zranionej sarny. Nachi nie wiedział czy ma wybuchnąć śmiechem, czy raczej westchnąć z politowaniem. Dość szybko zdecydował się na to pierwsze.
-W szafce za piccolo.- powiedział.
-Kocham cię.- odparła Hikari, całując go w policzek.
-Ja ciebie też, mysiu.- Rozległ się dźwięk klaksonu.- Nie roznieście domu!- rzucił Nachi na odchodnym.
Hikari stała przy drzwiach, dopóki samochód nie zniknął jej z oczu. Dopiero wtedy odwróciła się i wyszczerzyła do swoich gości.
-Nie mów mi, że spiskujesz z ojcem przeciwko matce i wbrew wszelkim normom prawnym zostawił ci fajerwerki.- Hao uniósł brew.
-Fajerwerki nie, ale mam szampana.
-W liczbie?
-Eeee… Dwóch butelek? I chyba piwo cytrynowe?- Zrobiła skonsternowaną minę.- Przynajmniej na tyle się umawialiśmy, musiałabym sprawdzić. Ale do północy jeszcze daleko, na razie musi wystarczyć piccolo.
-Hikari- wykrztusiła Anna, z załamaniem przejeżdżając ręką po twarzy [brum~ brum~]. Niby już przywykła do tego, że większość jej znajomych jest całkowicie niereformowalna, ale wciąż nie potrafiła uwierzyć, w niektóre sytuacje, które rozgrywały się tuż przed jej oczami.
-No co?- Hikari wzruszyła niewinnie ramionami.- Szampan to szampan, nie upijesz się od takiej ilości.- powiedziała, po czym dodała trochę niepewnie.- Chyba… W sumie, nie mam zbyt wielkiego doświadczenia z upijaniem się, więc… chyba…
-Ja proponuję dać temu spokój i zacząć w końcu robić coś produktywnego.- Yoh błysnął ząbkami w zniewalającym uśmiechu i zarzucił rękę na ramię brata, robiąc sobie z niego najzwyklejszą podpórkę. No tak, w końcu framugi nigdzie w pobliżu nie było.
-Jak na przykład?- zapytał Hao, zrzucając z siebie rękę brata i oddalając się od niego o kilka kroków.
-Usadzić się przed telewizorem i obejrzeć maraton Piratów z Karaibów!- Młody Asakura wyrzucił w górę ręce. W odpowiedzi otrzymał dwa spojrzenia sugerujące troskę o jego stan psychiczny, ale nic sobie z nich nie zrobił i bezceremonialnie zaciągnął Hao i Annę do salonu.
-To faktycznie bardzo produktywne i twórcze zajęcie.- zaśmiała się Hikari i poszła przygotować przekąski.
*
-A wiedzieliście, że Ren pojechał do Piriki na święta?- zagadała Hikari, najwyraźniej niezbyt pochłonięta sceną, w której Will i Elizabeth żegnają się na plaży. To już przestało być romantyczne za szóstym razem.- Ponoć sylwestra też mieli razem spędzić!
-Ty się lepiej zajmij swoimi romansami, a nie wchodzisz w cudze.- zgasiła ją Anna.
Hikari oburzyła się wielce i odwróciła twarz w przeciwną stronę, co oczywiście nic nie dało, bo i tak wszyscy widzieli czerwone koniuszki jej uszów.
-Mnie tam ciekawi… jak Horo… to wszystko znosi.- powiedział Yoh w przerwach pomiędzy pakowaniem do ust chrupek kukurydzianych. Zaraz potem Anna zabrała miskę poza zasięg jego rąk. Tempo pochłaniania chrupek przez młodego Asakurę było nadzwyczaj niepokojące i wszystko zmierzało do tego, że prędzej czy później by się zadławił… No i przecież nie można dopuścić do tego, żeby Yoh wszystko zżarł – do północy jeszcze ładne półtorej godziny.
-Ostatnio, kiedy go widziałem wyglądał jakby się poddał.- odparł Hao. Przed oczami stanął mu wyraz twarzy jaki miał wtedy jego niebieskowłosy przyjaciel. Horokeu wyglądał jak człowiek, który spędził lata uwięziony pod ziemią i już dawno stracił nadzieję, że ujrzy kiedyś słońce.
-To dobrze.- wtrąciła Anna.
Yoh posłał jej pytające spojrzenie.
-Depresja to czwarty z pięciu etapów żałoby. Po nim już jest tylko akceptacja, a im szybciej Horo w końcu pogodzi się, że lepszego szwagra nie znajdzie, tym lepiej dla wszystkich.- wyjaśniła Anna, ani na moment nie odrywając wzroku od telewizora. Ren i Pirika umawiali się już od półtora roku i nic nie wskazywało na to, że mieliby nagle przestać. Nawet syndrom starszego brata Horo Horo musi w końcu dać sobie spokój.
-Yhym.- odmruknęła Hikari, kombinując jakby tu zmienić temat, który, notabene, sama chwilę temu nieopacznie zaczęła. Rozmawianie o związkach nie było wygodne ani dla niej, ani dla Hao, który niedawno rozstał się z Millą, a wszystko wskazywało na to, iż do tego wątku właśnie zmierzają.- Ej, a jak wam poszły próbne egzaminy?
Może szkoła nie była najlepszym tematem do roztrząsania w czasie przerwy świątecznej (która notabene kończyła się już pojutrze, totalnie niesprawiedliwe!), ale zawsze było to coś, co nie poruszało jej relacji z Marshallem.
Kiedy ukazały się napisy końcowe „Piratów z Karaibów: Na krańcu świata”, wspólnie zadecydowani, że nie chce im się oglądać ostatniej części i zamiast tego włączyli kanał telewizyjny, na którym jak co roku transmitowano koncert. Może nie był on najwyższych lotów, ale wszyscy zgodzili się ze stwierdzeniem Hikari, że lepiej patrzeć na to, niż na coraz bardziej staczające się twory amerykańskich „artystów” na Esce lub 4fan.tv. Z resztą i tak nie zwracali na koncert wiele uwagi zbyt pochłonięci grą w Scrabble.
-Ha!- wykrzyknął radośnie Hao, układając literki na planszy.- Potrójna premia słowna! To będzie… czterdzieści pięć punktów!- powiedział, a Anna zapisała jego wynik na kartce.
-Bujasz!- zaprotestowała Hikari. Pochyliła się nad planszą i jeszcze raz przeliczyła punkty kuzyna. Niestety, Hao nie tylko dobrze policzył, ale też nie zrobił żadnego błędu ortograficznego, więc punkty jak najbardziej mu się należały.
Trzy podwójne premie słowne i cztery potrójne literowe później Hao bezkonkurencyjnie ograł towarzystwo. I zdążył zrobić to jeszcze dwa razy – chociaż Anna raz była całkiem blisko pokonania go, zabrakło jej tylko paru punktów – zanim gra im się znudziła i przerzucili się na Uno. Raz zagrali nawet w chowanego, żeby Hikari mogła udowodnić wszystkim, że wcale nie potrzeba wielkiej rezydencji, aby schować się tak, że nikt cię nie znajdzie. Całą trójką szukali jej przez dobre piętnaście minut, zanim Asakura zlitowała się nad biednym kuzynostwem i łaskawie sama wyszła z szafki pod sufitem.
-Serio?- zapytał Yoh lekko podłamanym i wyraźnie zmęczonym szukaniem głosem, kiedy Hikari wyskoczyła z kryjówki i wylądowała zgrabnie tuż przed nimi.
-Serio.- potwierdziła ze śmiechem i poczochrała kuzynowi włosy – na co Hao wielce się oburzył, bo przecież tylko on ma prawo niszczyć starannie ułożoną fryzurę brata i przystąpił do zemsty na obojgu.
Kiedy oni się przepychali, Anna spojrzała w górę na nieszczęsną szafkę. Była w korytarzu, tuż nad drzwiami wejściowymi, wyglądało na to, że ciocia Layla trzymała w niej obuwie zimowe i teraz szafka była praktycznie pusta. To nawet nie tak, że jej nie zauważyli, po prostu nie wzięli jej pod uwagę, bo była zbyt wysoko, by dostać się do niej bez pomocy stołka lub drabiny. Ale najwyraźniej Hikari była wystarczająco zwinna, żeby tam wleźć, wystarczająco lekka, żeby spód szafki się pod nią nie zarwał i wystarczająco szalona, żeby wpaść na taki pomysł.
-Było fajnie.- podsumował Yoh.- Ale i tak uważam, że u mnie byłoby jeszcze fajniej! Nawet nie wiecie ile w rezydencji Asakurów jest genialnych kryjówek!
Hikari i Anna wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. Taa, gdyby Yoh schował się w rezydencji to nawet przy pomocy wszystkich swoich przyjaciół z obozu szukaliby go przez tydzień.
-Co robimy teraz?- zapytała Anna.
-Myśleliśmy o grze w butelkę, ale cztery osoby to trochę za mało.- powiedział Hao.
-To może Saints Row IV?- zaproponowała Hikari.- Albo Resident Evil V? Tylko musimy przejść do mnie do pokoju, bo tam mam PlayStation.
-Nie wiedziałam, że lubujesz się w takich grach.- skomentowała Anna, ale bliźniacy już zdążyli zgarnąć część przekąsek i polecieli na schody, więc zgodnie pomogła Hikari zabrać się z resztą.
Ku zdziwieniu Kyoyamy, Hikari zaśmiała się.
-No właśnie nie lubuję.- powiedziała, wciąż się szczerząc.- Wszystkie gry w tym domu poza Simsami są mojego taty.
Gdy zbliżała się północ, wyłączyli telewizor i przenieśli się pod okno w pokoju Hikari razem z butelką szampana i czterema kieliszkami. Nie odliczali sekund. Jako znak że właśnie pożegnali stary rok posłużyły im pojawiające się na niebie fajerwerki.
-Szczęśliwego Nowego Roku!
Całą czwórką siedzieli w oknie i z zachwytem patrzyli jak czarne niebo rozbłyska masą kolorów.
*
Wielokolorowe fajerwerki wciąż jeszcze rozbłyskały na niebie, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wszyscy spojrzeli pytająco na gospodynię, ale Hikari nie odpowiedziała im żadnym tajemniczym uśmiechem ani innym gestem, który mógłby sugerować, że kogoś jeszcze zapraszała. Wręcz przeciwnie, zmarszczyła ze zdziwieniem brwi i wzruszyła ramionami, po czym poszła otworzyć drzwi, a pozostała trójka podążyła za nią.
Światło na zewnątrz było zapalone, a na werandzie ktoś stał. Postać była niska, ubrana w tradycyjne zielone kimono i czarną narzutę oraz japonki. Cztery pary czarnych komicznie rozszerzonych w szoku oczu wpatrywały się w pasiastego… kota. Z fajką w pyszczku.
-Czy…- zaczęła Hikari, nie spuszczając wzroku ze stojącej przed nimi postaci.- Czy wy też widzicie to co ja?
Odpowiedziało jej mrukliwe ‚yhym’ ze strony Hao i pełne ulgi westchnięcie Yoh, który jeszcze parę sekund temu zaczynał wątpić w swoje zdrowie psychiczne. Anna nawet nie pisnęła.
A potem kot wyjął fajkę z ust i się odezwał…
-Dobry wieczór, mili państwo.- przywitał się grzecznie, kłaniając się w pas.
…i wtedy zapanował chaos.
-Jezus Maria ,to gada!
-Hikari, co było w tym szampanie?!
-Nic wam nie dolałam! Przecież sama to widzę, nie?!
-Więc jak wytłumaczysz, że przed twoim domem stoi gadający kot w szlafroku!
Przybysz wpatrywał się w nich z konsternacją, szukając jakiejś przerwy pomiędzy ich wrzaskami, żeby móc się odezwać. Musiał przyznać, że nazywanie go per „to” było dość uwłaszczające.
-Ej, ale dzisiaj jest sylwester.- wypalił nagle Yoh, ściągając na siebie uwagę wszystkich.- Zwierzęta chyba mówią ludzkim głosem w sylwestra, nie?
To jakże błyskotliwe stwierdzenie skutecznie wybiło Hao i Hikari z kłótni oraz wywołało u Anny przemożną chęć przejechania ręką po twarzy. Znowu. No, ale przynajmniej była cisza.
-To w wigilię, Yoh.
-Aha.
Hao wydał pełne politowania westchnięcie.- Nieistotne! Nawet jakby była noc wigilijna to wciąż byłoby równie nierealne co teraz.
Koteł odchrząknął.- Pokornie proszę, o zaprzestanie wypowiadania się o mojej osobie w formie nijakiej, z góry dziękuję.
Hikari wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Anną. Potem zerknęła jeszcze na bliźniaków i dopiero wtedy zapytała w imieniu ich wszystkich.- Kim w takim razie jesteś?
-Na imię mam Matamune.- przedstawił się i skłonił z gracją.- Przez lata towarzyszyłem waszemu przodkowi, Wielkiemu Hao Asakurze.
Trzy pary ciemnych oczu powędrowały w stronę Hao, którego aż odrzuciło do tyłu po tym oświadczeniu.- Nie gapcie się tak- spiorunował przyjaciół wzrokiem.- Wiem tyle co wy.
-Zaiste, wiecie niewiele.- Matamune westchnął cicho.- Może wejdziemy do środka, żebym mógł opowiedzieć wam całą historię?
*
-Czekaj, czekaj, muszę to przetrawić.- Hikari pokręciła głową i zacisnęła palce na skroniach.- Twierdzisz, że te wszystkie bajeczki o duchach i demonach są prawdziwe, a my jesteśmy potomkami szamanów i możemy się z nimi komunikować. Jakby tego było mało Hao i Yoh są reinkarnacją najpotężniejszego szamana jaki chodził po tej ziemi i próbował zniszczyć ludzkość w celu ratowania natury.- powiedziała pozornie spokojnym tonem, ale kiedy Matamune przytaknął przeklęła siarczyście (za co dostała potem po głowie od Anny) i padła plackiem na podłogę.- To za dużo dla mojej biednej psychiki.
-Jeszcze rok temu sama opowiadałaś nam podobne rzeczy.- przypomniał jej uczynnie Yoh.
-Bo nie sądziłam, że są prawdziwe!- pisnęła w obronie.- Fajnie brzmiały i dotyczyły gościa o nazwisku Asakura, to że chciałam się popisać nie znaczy, że faktycznie w nie wierzyłam!
-A co ja mam powiedzieć?- odparł Hao, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w swoje dłonie. Na początku wątpił w historyjkę Matamune, ale ciężko się długo zapierać, kiedy twoim rozmówcą jest chodzący na dwóch łapach kot w kimonie. Poza tym to co mówił, mogło wyjaśniać to dziwne uczucie deja vu, które naszło go w zeszłoroczne święta, gdy odkryli starą kaplicę w podziemiach rezydencji.
A wracając jeszcze na chwilę do tej kaplicy – Asakurowie zajęli się nią dopiero po świętach, kiedy Hao i Hikari wrócili do domów. Yoh i Anna pokazali dorosłym zejście na dół i poszli tam razem z nimi. Yoh potem zarzekał się, że Keiko i Mikihisa nie mogli wiedzieć o istnieniu tego pomieszczenia wcześniej. Gdyby było inaczej nie wyglądaliby na tak zaszokowanych i… oczarowanych widokiem, który tam zastali. Jeśli chodzi o dziadków Yoh nie był już taki pewien. Yohmei upierał się, że on i Kino również nie mieli o niczym pojęcia, niemniej młody Asakura czuł, że nie było to do końca zgodne z prawdą.
No bo jak można mieszkać gdzieś przez niemal całe stulecie (no, dobra może trochę mniej, w końcu dziadkowie bliźniaków aż tak starzy nie byli) i nie wiedzieć, że tuż pod nosem mają jeden wielki grobowiec! Czy może bardziej kaplicę niż grobowiec.
-Jak to możliwe, że nigdy o tym nie słyszeliśmy?- zapytała Anna, trzymając się resztek zdrowego rozsądku.
Matamune odsunął fajkę od pyszczka i wypuścił z niego duży obłok dymu. Gdyby sytuacja była choć odrobinę normalniejsza, Hikari pewnie zabroniłaby mu palić w salonie, ale teraz nawet jej to do głowy nie przyszło.- Ostatni rozegrany Turniej Szamanów miał miejsce na przełomie piętnastego i szesnastego wieku, czyli ponad pięćset lat temu. Ostatni, ponieważ nowo koronowany władca wraz z Wielkim Duchem zdecydowali się przerwać tę tradycję.
-Dlaczego?
-Powodów było kilka.- powiedział Matamune.- Czasy nie były szczególnie przyjazne, nie tylko dla szamanów, ale i wszystkich, którzy wyróżniali się od innych religią czy poglądami. Sam Turniej był bardzo brutalnym widowiskiem. Mało kiedy zwycięzca pozwalał przegranemu ujść z życiem. Był też otwarty dla wszystkich, więc niejednokrotnie brały w nim udział dzieci.- Nekomata przerwał na chwilę, z zamysłem obracając fajkę w łapkach.- Dodatkowo myślę, że potęga mistrza Hao wstrząsnęła wtedy nie tylko Radą Szamańską, ale i także samym Królem Duchów. Mimo wygranej, wszyscy zdawali sobie sprawę, że niebawem Hao Asakura powróci ponownie, jeszcze potężniejszy niż poprzednio. Mógł odrodzić się w jakiejkolwiek rodzinie, w jakimkolwiek miejscu… Czy istniał lepszy sposób na powstrzymanie go niż zamknięcie ludziom oczu na świat duchowy?- zapytał retorycznie, głosem przesiąkniętym nostalgią.
Hao i Yoh wymienili spojrzenia.
-Dobrze, ale… dalej nie rozumiem- zaczął nieporadnie Yoh.
-Dlaczego nam to mówisz?- dokończył Hao.
-Wasz przodek był moim drogim przyjacielem.- Matamune położył uszy ku sobie.- Od lat dręczą mnie wyrzuty sumienia, że byłem częściowo odpowiedzialny za jego szaleństwo. Myślę, że… chciałem po prostu się z wami spotkać. Porozmawiać.- Uśmiechnął się.- Uznałem, że skoro kaplica mistrza Hao została odkryta, a ziarno wątpliwości zasiane, to czas będzie odpowiedni, ale przez rok nie potrafiłem się zebrać. No i… ciężko trafić na was dwóch razem w jednym miejscu, bez osób starszych.
-Tak to jest jak się żyje w dwóch różnych rodzinach.- westchnął Yoh.
-I chodzi do różnych szkół.- dodała Anna.
-I mieszka w różnych częściach miasta.- dorzuciła swoje trzy grosze Hikari, dalej leżąc plackiem na podłodze.
-Tak… niezmiernie was za to przepraszam.- powiedział Matamune i skłonił się nisko.
-E? Za co konkretnie?- zapytał Hao, marszcząc brwi. Czyżby…?
-To ty byłeś odpowiedzialny za adopcję Hao?!- niemal wrzasnęła Hikari, momentalnie podrywając się z podłogi.
-Hai.
Dobrze, że Yoh już siedział, bo nagle zakręciło mu się w głowie.- D-dlaczego?
-Przez stulecia obserwowałem ród Asakurów.- zaczął Matamune.- Oczywiście nie miałem pewności, że mistrz Hao zechce odrodzić się właśnie w nim, ale przeczucie mnie nie zawiodło. Już przed waszymi narodzinami znałem prawdę. Nie chciałem, żeby historia się powtórzyła. Uznałem, że lepiej będzie jeżeli nie będziecie wychowywać się razem.- Głos Nekomaty załamał się lekko.
-Kto dał ci prawo do podejmowania takiej decyzji?!- naskoczyła na niego Hikari.- Kurde! I pomyśleć, że ja podejrzewałam babcię Kino i dziadka Yohmei!
-Starszyzna rodu była wszystkiego świadoma.- potwierdził Matamune.- Za przyzwoleniem Króla Duchów, ja i wasz przodek Yohken wyjaśniliśmy im sprawę przed faktem. Stare podania okazały się wystarczające aby ich przekonać.
-To… nie w porządku względem mnie i Yoh.- odezwał się cicho Hao. Ciężko było uwierzyć w prawdziwość tej całej historyjki z reinkarnacją. Poza tym jednym momentem rok temu w kaplicy, nigdy nie miał żadnych… wątpliwości odnośnie tego kim jest. Nie żeby wiedział jak czuje się reinkarnacja tysiącletniego szamana psychopaty, ale… to wciąż było nie fair.
-Wiem.- Matamune skinął głową.- Wyszedłem z założenia, że łatwiej będzie prosić o przebaczenie niż pozwolenie. A zatem przepraszam.- Ponownie się pokłonił.
Hikari już zbierała się z podłogi, aby mu przyłożyć, jednak Yoh chwycił ją za ramię zanim zdążyła zrobić cokolwiek. Dziewczyna posłała mu pytające spojrzenie, na co on odparł, zaskakująco łagodnie:- Teraz to i tak już nie ma znaczenia, prawda?
On i Hao wymienili długie spojrzenia i dopiero po chwili namysłu, długowłosy przytaknął.- Minęło szesnaście lat. No i, nie mogę powiedzieć, że moje życie stało się przez to koszmarem. Owszem, momentami było ciężko, ale… teraz jest w porządku. W sumie nie mam na co narzekać.- Uśmiechnął się lekko do brata, po czym spojrzał na Matamune. Koteł miał wyraz czystej ulgi na pyszczku.
-Wasze spotkanie było naprawdę niezwykłym zbiegiem okoliczności.- powiedział.- Zdaje się, że nawet po mojej interwencji pisane wam było spotkanie. Nie żeby mnie to zdziwiło.
-Właściwie, to jak wiele o nas wiesz?- zapytał Yoh, z czystej ciekawości.
-Och, czuwałem nad wami przez długie lata, mimo, że nie mogliście mnie zobaczyć.- przyznał Matamune.- Myślę, że nie ma nikogo, kto znałby wasze nawyki lepiej ode mnie. Czasem jesteście tak podobni do mistrza Hao, że zdarza mi się zapominać…- wciągnął powietrze, aby potem powoli je wypuścić.- Że tak naprawdę żaden z was nim nie jest. Zwłaszcza ty, Hao.- wskazał na starszego z bliźniaków.- Mistrz Hao zwykł nosić długie włosy w obu swoich wcieleniach.
Hao zrobił niepewną minę i potarł kark. Może jednak powinien wybrać się do tego fryzjera?
-Czy imię Hao również zostało podrzucone przez ciebie?- zapytała Anna.
Matamune pokręcił głową- Imię wybrali Keiko i Mikihisa jeszcze przed waszymi narodzinami. To był właśnie główny powód mojego niepokoju o przebieg tej reinkarnacji. Gdy trafiłeś do rodziny zastępczej Hiroshi i Aoi zastanawiali się nad zmienieniem go, ale ostatecznie postanowili zostawić to, które miałeś, gdy cię adoptowali.- Ponownie przybliżył fajkę do pyszczka.- Może to i lepiej, bo niektóre pomysły Hiroshiego wydawały się tak absurdalne, że zacząłem pokładać w wątpliwość cały ten plan podczas gdy Yohken umierał ze śmiechu.
Hao parsknął.- Nigdy się ich o to nie pytałem.
-Będziesz musiał.- powiedziała Hikari.- Koniecznie.
*
Dużo czasu spędzili w salonie z Matamune, wypytując go o Turniej i jego przeszłość u boku dawnego Hao. Dochodziła czwarta nad ranem, gdy jedno po drugim posnęli tam gdzie siedzieli. Niewiele później do domu wrócili Layla i Nachi ze śpiącą Akiko na rękach. Można się domyślić jaki widok zastali.
-Nie mogę się zdecydować czy chcę opierniczyć ich za nie położenie się spać o normalnej godzinie, czy przykryć kocami i ucałować na dobranoc.- przyznała Layla, załamując ręce nad czwórką padniętych nastolatków. W dodatku jej własna córka spała na podłodze, jakby nie było miejsca na kanapie! A za chwilę będzie jęczeć, że ją wszystko boli!
Nachi zaśmiał się cicho.- Nie mamy tyle koców. Zajmij się Akiko, a ja przeniosę ich na górę, do łóżek.
-Nie budzimy ich?- zapytała, odbierając od niego nieprzytomną dziewczynkę.
-Po co? I tak zaraz będzie świtać.
Minęło dziesięć minut i Nachi właśnie zbierał swoje pierworodne z podłogi, gdy Layla zapytała:
-Ty też tu czujesz papierosy?
*
Hao nie miał zbyt przyjemnych snów, chociaż nie mógłby ich też nazwać koszmarami. Widział demony tańczące w płomieniach ogniska i pustynne niebo usiane gwiazdami. Niewielką, kamienną wioskę ukrytą przed ludzkim okiem. W jednej z urywek jechał powozem konnym z pasiastym rudawym kotem na kolanach, w innej łowił ryby nad strumieniem. Sceny zmieniały się raz za razem, każda z innego okresu w jego (jego?) życiu, wszystkie znajome i obce jednocześnie.
Czuł się jakoś inaczej w tych snach. Jakby posiadał dodatkowy zmysł i nie potrafił patrzeć na świat inaczej, niż przez niego. Widział też ludzi. Wiele, wiele osób, o rozmytych rysach twarzy i głosie zbyt niewyraźnym, aby był w stanie rozróżnić słowa.
Tylko jedna osoba zachowała się w jego pamięci bardziej przejrzyście – kobieta o ciepłym uśmiechu i długich, jasnych włosach.
Przypominała mu trochę Aoi. Tylko troszeczkę.
Obudził się z potwornym bólem głowy. Szybki rzut okiem na zegar ścienny powiedział mu, że dochodziła dwunasta. Pomimo ośmiu godzin snu nie czuł się ani trochę wypoczęty. Hikari jeszcze pochrapywała cicho z burzą czarnych włosów rozsypanych na swojej poduszce, ale Anny nigdzie nie było.
Minęło raptem kilka minut, gdy śpiący po jego prawej stronie Yoh sapnął cicho, uchylając powieki, tylko po to aby zaraz przewrócić się na drugi bok i jęknąć przeciągle.
-Dzień dobry.- odezwał się Hao.
-Dobry.- ziewnął Yoh.- Czy tylko ja się tak nie wyspałem? Mam wrażenie, że przez całą noc śniły mi się jakieś pierdoły, ale za Chiny nie pamiętam o czym.
-No to jest nas dwóch.- westchnął długowłosy.
-Czy ja dobrze pamiętam, że przyszedł do nas gadający kot?- wymruczał z ustami wciśniętymi w poduszkę. Hao tylko pokręcił głową, co znaczyło mniej więcej tyle, że jest równie skonfundowany całą sytuacją.- Może mieliśmy jakąś zbiorową halucynację, czy coś?
-Nie mam pojęcia, Yoh.- westchnął.- I nie mam też siły, żeby się podnieść, więc pozostały nam dwie opcje – łamiemy sobie głowę nad duchami i reinkarnacją dopóki Anna nie przyjdzie nas wykopać, albo wracamy spać i mamy wszystko gdzieś.
-Druga opcja bardziej mi się podoba.
-Mi też.
Hikari chyba zgadzała się z podjętą przed nich decyzją, bo na oślep rzuciła w nich poduszką Anny, mamrocząc coś co brzmiało jak „zamknijcie się obaj”.
*kilka tygodni później*
–ej chopie podobosz mi sie fest jest online-
ej chopie podobosz mi sie fest: Które mądre mi znowu nick zmieniło? -,-
light of the world: Yoh!
cinamon roll: Tak naprawdę to Hikari. Mi też zmieniła.
light of the world: co ja poradzę, że mnie Wena naszła?
Anna: O drugiej w nocy?
light of the world: Ona chodzi własnymi ścieżkami? xd
ej chopie podobosz mi sie fest: …
ej chopie podobosz mi sie fest: Miałem wam cos powiedzieć, ale po namyśle zmieniam zdanie.
jestem ta starsza: Hikari, przeproś =_=
–nie jestem dziewczyną jest online-
light of the world: Lyserg, weź mnie ratuuuj ;-;
–nie jestem dziewczyną wylogowany-
let it snow: Umiesz odstraszać ludzi, nie ma co XD
let it snow: chwila moment…
ZłotaDynastia: Wszystkim zmieniłaś te nicki? -,-
light of the world: no prawie xd
light of the world: dla Anny miałam fajny pomysł, ale za bardzo się bałam xd
Anna: hn
–ej chopie podobosz mi sie fest opuścił czat-
–cinamon roll opuścił czat-
jestem ta starsza: Ej no! =_=
Łaciata: Pewnie na pw poszli >.>
jestem ta starsza: Alee ja chce wiedzieć co Hao chciał powiedzieć!
jestem ta starsza: damn u Hikari :<
light of the world: he he he
–sex,drags&rock’n’roll dołączył do czatu-
sex,drags&rock’n’roll: No siema, dzieciaki
sex,drags&rock’n’roll: przypominam o próbie Hikari
light of the world: haai
ZłotaDynastia: A tego kto zaprosił? -,-
jestem ta starsza: Marshall się sam zaprasza
sex,drags&rock’n’roll: C:
*tymczasem bliźniacy*
Hao: Zeke
Yoh: Co?
Hao: Gadający kot miał rację.
Hao: Odnośnie tych imion.
Hao: Jak sobie pomyślę, że mogłem skończyć z imieniem Zeke, to mi się słabo robi.
Yoh: xDD
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ściągawka pseudonimów:
light of the world – Hikari (jap. światło… inteligentne, wiem)
cinamon roll – Yoh (a spróbujcie tylko zaprzeczyć, że tak nie jest :p)
ej chopie podobosz mi się fest – Hao (powiem tylko, że rozszerzenie z polskiego dziwnie na mnie działa)
let it snow – Horo Horo (chyba wiadomo czemu ;))
ZłotaDynastia – Ren (chciałam, żeby zabrzmiało w stylu tureckich seriali, nie wiem czy wyszło xd)
jestem ta starsza – Nancy (często o tym przypomina ^^”)
Łaciata – Milla (bo Milka… ba dum tss)
sex,drags&rock’n’roll – Marshall (prosta sprawa)
nie jestem dziewczyną – Lyserg (pamięta ktoś jeszcze jego debiut w Sk? xd)
Anna – Anna (you don’t say? :o)
Przeglądając stare notatki przy kończeniu tego tworu natknęłam się na dopisek „Z dedykacją dla Kariny i Putina”. I teraz mam lekki problem bo nie wiem czy owa dedykacja odnosi się One-shota, czy zapisanej obok liczby „69”…
Shun: Cóż mogę rzec, dorastanie to dziwny okres.
Taa… może lepiej zostawię to jak jest i nie będę się zagłębiać xD
Życzeń bożonarodzeniowych nie zdążyłam złożyć, ale mogę przynajmniej życzyć wam dużo szczęścia w Nowym Roku ^^
*I jeszcze krótkie behind the stage*
Shun: Nie wierzę, że musiałaś oślepnąć na jedno oko, żeby zabrać się do pisania.
Cicho bąąądźźź. Wcale nie oślepłam -,-
Shun: Ach tak? -,-
To tylko gradówka, już schodzi.
Shun: Tu masz akurat szczęście.
*słychać burczenie w brzuchu* Jestem głodna ;~;
Shun: Wody się napij.
Ale ;~;
Shun: Nie ma podjadania w środku nocy.
Jesteś potworem ;~;
Shun: Kończ waść, wstydu oszczędź -,-